wtorek, 15 września 2015

Wakacje a Przeszczep Szpiku.

Co prawda już po końcówka lata,ale chyba nikt się nie obrazi jak właśnie dzisiaj wstawię post o swoich wakacjach:)

Na wakacjach, takich beztroskich, po prostu wakacjach byliśmy 5 lat temu...trochę czasu minęło.
Przypałętała się choroba i o wakacjach można było co najwyżej pomarzyć, chociaż czy ja wiem czy wtedy marzyliśmy właśnie o tym? Chyba mieliśmy ważniejsze sprawy na głowie.
Po uzyskanej remisji pojechaliśmy na kilka dni do Sopotu( większość Naszego pobytu lał deszcz)-to był raczej odskok od Warszawy i tego całego zamieszania wokół raczyska.
Było ok.

Potem nastąpił zwrot akcji i znowu mieszkałam w szpitalu.Nawrót choroby.Wakacje znowu spadły na dalszy plan.Znów coś innego było ważniejsze.
(...)przed przeszczepem chciałam gdzieś wyjechać.Musiałam gdzieś wyjechać.Wszędzie byle daleko od Warszawy i strachu przed nieznanym- czyt. przeszczepem.
Kierunek- Kraków.Piękny jak zawsze Kraków.
To był cudowny wyjazd. Wspólny. Tylko My. Chociaż byliśmy tam tylko parę dni, odpoczęłam,zrelaksowałam się i zaczynałam być gotowa to najważniejszego dnia w Naszym życiu.

W pierwsze wakacje po przeszczepie, nic nie planowaliśmy. Wiedziałam,że jest za wcześnie na eskapady po świecie. Nie chciałam ryzykować. Wtedy minęło raptem kilka miesięcy od wyjścia ze szpitala. Wciąż czułam się osłabiona. Wciąż brałam garści leków i co dwa tygodnie kontrolowałam się w Instytucie. Może i fizycznie byłam silniejsza ale do pełnego zdrowia dużo mi brakowało(dalej brakuje, ale z każdym dniem jest coraz lepiej). Infekcje mnie uwielbiają, wręcz kochają. A co by było gdybym złapała coś na upragnionych wakacjach? Bezpieczniej było zostać w domu.Tak czy siak prawie cały lipiec spędziłam wtedy w szpitalu, na zapalenie dróg moczowych...(to jest doskonały przykład jak dla zdrowego człowieka zwykła infekcja znika po dwóch dniach brania leku dostępnego od ręki w aptece.A jak zwykła infekcja ma wpływa na dalsze dni u osób takich jak ja.).Musiałam brać antybiotyki(vancomycin) i łazić wszędzie ze stojakiem z kroplówkami,który wyglądał jak choinka ubrana w bombki. Patrzyłam przez okno i ciągle myślałam czy znowu przemkną mi kolejne wakacje? czy znowu spędzę piękne lato w szpitalnych murach?
Miałam być na leczeniu max 5 dni.
Po 21 dniach wyszłam do domu, tylko dlatego,że kochana Pani doktor się nade mną zlitowała.
Znała mnie bardzo dobrze, znała cała historię mojej choroby, wiedziała, że jedyne o czym wtedy marzyłam to wyjście do domu.Nie wyleczyłam się do końca, ale mój stan był na tyle dobry,że mogłam dokończyć leczenie w domu.

Lato 2015
W tym roku nie mieliśmy dokładnego plany gdzie pojedziemy. O tym czy w ogóle gdzieś pojedziemy decydował mój lekarz prowadzący. Ku mojemu zaskoczeniu i wielkiej radość dostałam nawet NAKAZ wyjechania gdziekolwiek :)
Mieliśmy dużo pomysłów, gdzie jechać, na ile...itp.
Ostatecznie podjeliśmy decyzję na tydzień przed moim urlopem.
Jedziemy do KOŁOBRZEGU.
Wybraliśmy miejsce,gdzie właśnie 5 lat temu byliśmy na Naszych wspólnych pierwszych wakacjach.
Najpiękniejsza plaża jaką widziałam. Piasek tak miętki jakby się szło po poduszce.
Trafiliśmy chyba na najlepszą pogodę tego lata:) .
Po pierwszym dniu nasze ciała wyglądały jak po wysmarowaniu czekoladą.
Aleeeeeeż mi brakowało Słońca. Autentycznie całe moje ciało czuło jak witamina D przenika do krwioobiegu. Czułam jak wytwarzają mi się hormony szczęścia ;)
Hotel Piekny! miał wszystko czego potrzebowaliśmy.
Codziennie spacer wzdłuż morza. Przyjemne z pożytecznym.
Przyznaje bez bicia, że na początku nie byłam zachwycona wakacjami nad polskim morzem. Tyle czasu czekałam na prawdziwy wyjazd,że wszystko miało być idealnie.
Dopiero na miejscu zrozumiałam,że to nie ważne gdzie pojechaliśmy, NAJWAŻNIEJSZE,że RAZEM! to był cudowny, magiczny czas. Tak sobie to wszystko wyobrażałam:)


Tym wpisem,żegnam tegoroczne lato.
Widzimy się za ROK:)

V.

2 komentarze: