sobota, 26 września 2015

Kocham ŻYCIE!

Północ.
Kolejny dzień.
27.09.15 najważniejsza data w moim życiu. Nie tylko w moim.
Drugie urodziny. Tak się mówi w Naszym po przeszczepowym życiu.
Urodziłam się na nowo w Piątek dnia 27.09.13 :)



Nie będę pisać co mi zabrała choroba,skupię się na tym co mi dała. A dała nawet sporo.
Pozwoliła mi patrzeć na świat w inny,lepszy sposób. Pozwoliła mi zrozumieć co jest dla mnie ważne a co ważniejsze.Nauczyła mnie bardziej szanować innych,mocniej kochać tych, których i tak kocham bardzo mocno.Udowodniła,że nie warto odkładać nic na później bo później może już nie nadejść.
Przez te dwa lata,raz było gorzej,raz lepiej. Na to jak będzie po przeszczepie niestety nie ma reguły. Nie każdy ma tyle SZCZĘŚCIA co ja i niestety nie każdy może się cieszyć super życiem po przeszczepie.
Mi się UDAŁO!
Ciągle łapie jakieś infekcje,czasami czuję się gorzej,czasami nie mam siły i odczuwam wielkie zmęczenie, ale tak naprawdę to bez znaczenia. JESTEM SZCZĘŚLIWA,ŻE ŻYJĘ;)
Nie mam na co narzekać i staram się nigdy tego nie robić.
Otaczają mnie cudowni ludzie. Wsparcie najbliższych daje największego kopa, aby żyć najlepiej jak się da. Rok po przeszczepie zaczęłam pracować, poznałam dużo nowych ludzi, zyskałam nowych przyjaciół.Wyniki badań są świetne,najlepsze! Jak to powiedział mój lekarz prowadzący na ostatniej wizycie kontrolnej(była w Środę)" czas widywać się coraz rzadziej". Termin kolejnej kontroli za PÓŁ ROKU:) - nie jesteście w stanie mnie zrozumieć , ale możecie SOBIE WYOBRAZIĆ JAK BARDZO SIĘ Z TEGO CIESZĘ:))))

Każdego dnia Dziękuję Bogu za to co mam,że mogę budzić się rano i zasypiać wieczorem,że mogę wyjść z psem na spacer, wypić kawę na mieście, iść do kina, pomalować rzęsy,zjeść śniadanie z ukochanym,założyć sukienkę, pomalować paznokcie,obejrzeć ukochany serial,wypić litr coli,zjeść pizzę,biegać, skakać,śmiać się,żartować,marzyć,planować swoją przyszłość,że mogę czuć miłość moich najbliższych,że mogę z nimi być.
Dla większości z Was to zwykłe czynności,zwykła codzienność. Czasami pewnie macie jej dość. Ja mam wieczny niedosyt. Dlatego,że 3 razy mogłam to wszystko stracić.Moje skarby codzienności. Najważniejsze jakie istnieją.
Dlatego mam za co dziękować BOGU.

Cudownie się czuję z myślą,że to już DWA LATA:)
Mimo różności jakie mnie spotkały to z pełną świadomością napiszę- TO BYŁY FAJNE DWA LATA!
Każdy dzień, który powoduje,że jest lepiej jest na wagę złota.

DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM, KTÓRZY TOWARZYSZĄ MI W MOJEJ PODRÓŻY PO PRZESZCZEPOWEJ <3 jesteście wyjątkowi!

Zbiór moich wspomnień 27.09.13-27.09.15




Love,
V!

wtorek, 15 września 2015

Wakacje a Przeszczep Szpiku.

Co prawda już po końcówka lata,ale chyba nikt się nie obrazi jak właśnie dzisiaj wstawię post o swoich wakacjach:)

Na wakacjach, takich beztroskich, po prostu wakacjach byliśmy 5 lat temu...trochę czasu minęło.
Przypałętała się choroba i o wakacjach można było co najwyżej pomarzyć, chociaż czy ja wiem czy wtedy marzyliśmy właśnie o tym? Chyba mieliśmy ważniejsze sprawy na głowie.
Po uzyskanej remisji pojechaliśmy na kilka dni do Sopotu( większość Naszego pobytu lał deszcz)-to był raczej odskok od Warszawy i tego całego zamieszania wokół raczyska.
Było ok.

Potem nastąpił zwrot akcji i znowu mieszkałam w szpitalu.Nawrót choroby.Wakacje znowu spadły na dalszy plan.Znów coś innego było ważniejsze.
(...)przed przeszczepem chciałam gdzieś wyjechać.Musiałam gdzieś wyjechać.Wszędzie byle daleko od Warszawy i strachu przed nieznanym- czyt. przeszczepem.
Kierunek- Kraków.Piękny jak zawsze Kraków.
To był cudowny wyjazd. Wspólny. Tylko My. Chociaż byliśmy tam tylko parę dni, odpoczęłam,zrelaksowałam się i zaczynałam być gotowa to najważniejszego dnia w Naszym życiu.

W pierwsze wakacje po przeszczepie, nic nie planowaliśmy. Wiedziałam,że jest za wcześnie na eskapady po świecie. Nie chciałam ryzykować. Wtedy minęło raptem kilka miesięcy od wyjścia ze szpitala. Wciąż czułam się osłabiona. Wciąż brałam garści leków i co dwa tygodnie kontrolowałam się w Instytucie. Może i fizycznie byłam silniejsza ale do pełnego zdrowia dużo mi brakowało(dalej brakuje, ale z każdym dniem jest coraz lepiej). Infekcje mnie uwielbiają, wręcz kochają. A co by było gdybym złapała coś na upragnionych wakacjach? Bezpieczniej było zostać w domu.Tak czy siak prawie cały lipiec spędziłam wtedy w szpitalu, na zapalenie dróg moczowych...(to jest doskonały przykład jak dla zdrowego człowieka zwykła infekcja znika po dwóch dniach brania leku dostępnego od ręki w aptece.A jak zwykła infekcja ma wpływa na dalsze dni u osób takich jak ja.).Musiałam brać antybiotyki(vancomycin) i łazić wszędzie ze stojakiem z kroplówkami,który wyglądał jak choinka ubrana w bombki. Patrzyłam przez okno i ciągle myślałam czy znowu przemkną mi kolejne wakacje? czy znowu spędzę piękne lato w szpitalnych murach?
Miałam być na leczeniu max 5 dni.
Po 21 dniach wyszłam do domu, tylko dlatego,że kochana Pani doktor się nade mną zlitowała.
Znała mnie bardzo dobrze, znała cała historię mojej choroby, wiedziała, że jedyne o czym wtedy marzyłam to wyjście do domu.Nie wyleczyłam się do końca, ale mój stan był na tyle dobry,że mogłam dokończyć leczenie w domu.

Lato 2015
W tym roku nie mieliśmy dokładnego plany gdzie pojedziemy. O tym czy w ogóle gdzieś pojedziemy decydował mój lekarz prowadzący. Ku mojemu zaskoczeniu i wielkiej radość dostałam nawet NAKAZ wyjechania gdziekolwiek :)
Mieliśmy dużo pomysłów, gdzie jechać, na ile...itp.
Ostatecznie podjeliśmy decyzję na tydzień przed moim urlopem.
Jedziemy do KOŁOBRZEGU.
Wybraliśmy miejsce,gdzie właśnie 5 lat temu byliśmy na Naszych wspólnych pierwszych wakacjach.
Najpiękniejsza plaża jaką widziałam. Piasek tak miętki jakby się szło po poduszce.
Trafiliśmy chyba na najlepszą pogodę tego lata:) .
Po pierwszym dniu nasze ciała wyglądały jak po wysmarowaniu czekoladą.
Aleeeeeeż mi brakowało Słońca. Autentycznie całe moje ciało czuło jak witamina D przenika do krwioobiegu. Czułam jak wytwarzają mi się hormony szczęścia ;)
Hotel Piekny! miał wszystko czego potrzebowaliśmy.
Codziennie spacer wzdłuż morza. Przyjemne z pożytecznym.
Przyznaje bez bicia, że na początku nie byłam zachwycona wakacjami nad polskim morzem. Tyle czasu czekałam na prawdziwy wyjazd,że wszystko miało być idealnie.
Dopiero na miejscu zrozumiałam,że to nie ważne gdzie pojechaliśmy, NAJWAŻNIEJSZE,że RAZEM! to był cudowny, magiczny czas. Tak sobie to wszystko wyobrażałam:)


Tym wpisem,żegnam tegoroczne lato.
Widzimy się za ROK:)

V.

czwartek, 10 września 2015

Miłość Na Zawsze.

Czy tylko ja ma mam takie wrażenie czy większość z Was uwarza,że dzisiejsze czasy są dziwnymi czasami??
Co znaczy Miłość Na Zawsze? wszystko czy tyle co nic?

Otaczają mnie różne pary.
Takie,które są ze sobą krótko ale już nie widzą świata po za sobą.
Takie,które dużo ze sobą przeszły i nic nie było wstanie zniszczyć tego co ich łączy.
Takie, które stażem są dłużej niż nie jedne małżeństwa( w dzisiejszych czasach).
Takie, które mimo wielu wspólnych lat zadają sobie pytanie: " co będzie z Nami dalej?"
Takie, które każdego dnia kłócą się jak najgorsi wrogowie, a mimo wszystko są razem.
Takie, które codziennie przeżywają sielankową codzienność.
Takie, które mogą bez siebie wytrzymać więcej niż kilka dni.
I takie, które po kilku godzinach rozłąki tęsknią,jakby nie widziały swojej połówki miesiąc czasu.
Są też takie, które za wszelką cenę pokazują jakie są szczęśliwe ze sobą, a rozstają się przy pierwszej awanturce.
Otaczają mnie NAJRÓŻNIEJSZE pary.

Najgorszą rzeczą jest to,że wyznawana MIŁOŚĆ NA ZAWSZE okazuje się stekiem bzdur i przy pierwszej lepszej okazji jest wystawiana na próbę. Nie zawsze kończy się pozytywnie.
Pary które, kiedyś szalały za sobą,rozwodzą się po 1,5 roku trwania małżeństwa!!szaleństwo! to po co brać w ogóle ślub? po co się w to pakować?lepiej żyć na kocią łapę.
Osoby zakochane po uszy po wielu latach mówią- to nie jest to! a więc co to było przez wiele lat? nic?marnowanie czasu,swojego i tej drugiej osoby.
Gdzie się podziały czasy kiedy "zakochanie się" było najpiękniejszym momentem w życiu?
Gdzie ludzie nie mogli doczekać się zakładania rodzin? spędzania ze sobą czasu? Gdzie fajnie było wyskoczyć do kina z kimś kogo lubimy bardziej niż innych.

Odskocznią od tych dziwacznych czasów,egoistycznego podejścia ludzi do siebie do swoich związków, było wydarzenie, które wciąż daje mi nadzieje,że jednak można być ze sobą na zawszę i przy tym być najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi:)

8 sierpnia br. Moi Kochani Dziadkowie obchodzili 50 rocznice ślubu.( Drudzy Dziadkowie są właśnie 52 lata po ślubie)
To takie niesamowite, wzruszające.
Radość ogromna!
Było różnie, nie zawsze kolorowo,ALE zawsze byli razem!
Są dla mnie przykładem,że jednak można wytrzymać z jedną osobą całe życie:) 
Przeżyć ze sobą pół wieku to jest naprawdę coś! 
Jeszcze raz dla Was,
Ode mnie... NAJLEPSZEGO<3
Oczywiście,życzę Wam kolejnych 50 lat razem!
KOCHAM WAS! i dziękuję,że mogłam doświadczyć MIŁOŚCI NA ZAWSZE!


Otaczają mnie różne pary.
Dwie z nich to takie, które przeżyły ze sobą PÓŁ WIEKU <3
Moje ulubione.

Miłego dnia.

V.